Kocham łowić ryby – rozmowa z Ali Hamidi

0
188
shrinkToFit

Ali Hamidi – wielka gwiazda wędkarstwa, jeden z najsłynniejszych karpiarzy na świecie. Przesympatyczny i otwarty człowiek, chętnie opowiadający o swojej pasji. Okazją do naszej rozmowy jest nowy sezon programu „Taaaki karp!”, który wystartował właśnie na antenie Polsat Viasat Explore

rozmawia Mariusz Kapuściński, fot. Polsat Viasat Explore

 

WEDKARSTWO24: To jedno z pierwszych pytań, które zawsze zadaję wędkarzom, którzy ze swej pasji uczynili pracę – czy wciąż kochasz wędkarstwo? Czy znajdujesz chęci i czas, aby poza zobowiązaniami zawodowymi, po prostu wybrać się na ryby?

ALI HAMIDI: To bardzo dobre pytanie! W pełni zgadzam się, iż kiedy pasja staje się pracą, trudniej jest cieszyć się daną rzeczą w taki sam szczery sposób, jak gdy byłeś dzieckiem. W każdym razie, ostatnio uświadomiłem sobie, że gdy wybiorę się na wyprawę bez kamer telewizyjnych to wciąż mogę się zrelaksować i znaleźć w tym dużo satysfakcji. To najprawdopodobniej dlatego, że ja po prostu uwielbiam łowić ryby. To jest bardzo zakorzenione w moim sercu, myślach i życiu. Oprócz karpi lubię też zmierzyć się z innymi gatunkami ryb. W wakacje często jeżdżę do Florida Keys, żeby łowić tam tarpony, rekiny i graniki. To miła odmiana, która sprawia, że jestem bardzo podekscytowany. Wracając do Twojego pytania – tak, nadal kocham łowić ryby! Teraz tylko potrzebuję większych wyzwań, aby uzyskać taką samą satysfakcję jak wtedy, gdy jako dziecko po raz pierwszy złapałem karpia. Chodzi po prostu o wyzwanie, jego skalę i poczucie spełnienia.

W Europie karpiowanie jest dziś bardzo popularne. W Polsce to bodaj najintensywniej rozwijająca się dziedzina wędkarstwa. Bez wątpienia, jesteś jednym z tych, dzięki którym tak się dzieje. Jak z Twojej perspektywy karpiowanie wyglądało przed laty, w pionierskich czasach? Czy nie było może – pozwól, że użyję takiego określenia – bardziej „elitarne” niż dziś?

Nigdy nie lubiłem elitarnego podejścia w wędkarstwie. Bez względu na to, w jaki gatunek celujesz – tak długo, jak jesteś szczęśliwy, jest ok. Wędkowanie rozluźnia umysł, odrywa od stresu życia codziennego i po prostu daje przyjemność. Jest oczywiście w naszym środowisku grupa, która uważa się za elitarną i krytykuje innych za rodzaj łowionych ryb, styl połowów lub jeszcze coś innego. Dla mnie ważne jest, aby ludzie po prostu lubili łowić i uczyli się, jak dbać o przyrodę i środowisko, a także chronić ryby, gdy już je złapią. Bezwzględnie kluczowa zasada to „złów i wypuść” – tylko wtedy pewnego dnia ktoś inny będzie mógł czerpać taką samą przyjemność z walki z tym samym okazem. Naprawdę wspaniale jest widzieć coraz więcej osób pasjonujących się wędkarstwem, łowiących nie tylko karpie, ale i szczupaki, leszcze lub łososie. Gatunek zresztą nie ma dla mnie znaczenia. A ludzie? W jakiś tam sposóbmy dorastają i stają się coraz bardziej odpowiedzialni. To cieszy.

Pozostając jeszcze na chwilę przy kwestii popularności wędkarstwa karpiowego – wraz ze swoimi towarzyszami w programie „Taaaki karp!” w poszukiwaniu ryb podróżujesz nie tylko po całej Europie, ale także poza jej granicami. Jak poza Europą traktowany jest karp? Kojarzę, iż na przykład w Stanach Zjednoczonych cyprinusy nie są zdobyczami specjalnie pożądanymi… jak to wygląda z perspektywy Twoich doświadczeń?

W Europie karpiowanie popularne jest już od wielu lat. Od jakiegoś czasu podobnie rzecz ma się także i w Europie Wschodniej. W Polsce czy na przykład w Chorwacji z roku na rok przybywa coraz więcej zbiorników, w których pływają karpie do łowienia, nie zaś do jedzenia. Oczywiście nadal istnieją zbiorniki, które komercyjnie hodują ryby do celów typowo spożywczych, ponieważ w Polsce i na przykład na Węgrzech wciąż jest duża kultura ich jedzenia. Całkowicie to szanuję.

Kiedy przenosisz się do takich miejsc jak Ameryka, to sprawy mają się inaczej. Tam ludzie używają łuku, idą do miejsc, w których karpie się rozmnażają, a potem strzelają karpiom w grzbiet, co moim zdaniem jest kompletnie szalone. Ale znowu – to rzecz kulturowa. Ci ludzie mają tę tradycję od dziesięcioleci, a może i od wieków. Trudno nam to zrozumieć, ale to się dzieje. W Ameryce jest tylko niewielki procent prawdziwych karpiarzy, którzy postrzegają karpia podobnie jak Europejczycy. Ta liczba jednak rośnie, a wiem to, ponieważ rozmawiam z wieloma amerykańskimi wędkarzami i oni próbują uczynić połów karpi bardziej profesjonalnym i podobnym do europejskich standardów. Oczywiście są też i inne kraje, jak na przykład Australia, gdzie wypuszczanie złowionych ryb z powrotem do wody jest nielegalne.

Karpie żyją praktycznie na całym świecie. W jednych krajach są jedzone, w innych – ich połowy całkowicie zabronione. W wielu miejscach populacja ryb jest nadmierna, więc ludzie nie szanują cyprinusów tak, jak robią to europejscy wędkarze. Zmiana myślenia to proces długotrwały – na pewno nie zdarzy się to w ciągu jednego roku. Może potrwać dwadzieścia, a nawet i trzydzieści lat. Mam też osobistą nadzieję, że dzięki takim programom telewizyjnym jak „Taaaki karp!”, szacunek dla karpia na całym świecie po prostu wzrośnie.

Wiem, że taktyka w łowieniu to coś, na co zwracasz szczególną uwagę. Wyobraź sobie, że początkujący karpiarz pyta Cię – Jak, wędkując na zupełnie nieznanej wodzie, dysponując jedynie dwoma, maksymalnie trzema dniami, nie zjechać do domu bez brania? Jak szukać ryb? Nęcić punktowo, czy nieco solidniej? Umówmy się, że nie jest wielki zbiornik zaporowy, a małe, dzikie łowisko, no i że mamy pewność, iż pływają tam karpie…

Recepty na prawdziwy sukces wędkarski nie sposób oczywiście zawrzeć w kilku zdaniach, jest jednak kilka kluczowych spraw, których poważne potraktowanie może znacząco pomóc. Odpowiedziałbym takiemu początkującemu karpiarzowi tak – przede wszystkim rozejrzyj się i sprawdź, czy dostrzegasz spławy lub bąblowanie z dna? Czy w niektórych miejscach woda jest bardziej mętna? To podstawowe znaki, których powinieneś szukać, próbując odnaleźć karpie. Potem, gdy już znajdziesz ryby, bardzo ważne jest, abyś użył skutecznego zestawu. Nie musi być on specjalnie skomplikowany, ale ważne, aby dobrze prezentował przynętę, no i się nie plątał (na przykład, kiedy zainteresuje się nim drobnica). Musisz mieć stuprocentową pewność, że masz ostre haki. Wiele osób wydaje masę pieniądzy na super wędki i najlepsze kołowrotki, a potem oszczędza na haczykach, a to właśnie one są w tej układance najważniejsze! No i właściwa zanęta oraz przynęta. W końcu to właśnie je zjedzą ryby. Muszą być odpowiednio dobrane do okoliczności. Jest wiele dobrych rozwiązań – to oczywiście kulki proteinowe, ale nie tylko. Jest jeszcze słodka kukurydza, pellety, a nawet robaki. Wszystko zależy od sytuacji i nie warto kurczowo przywiązywać się do jednego typu zanęty bądź przynęty. Tak naprawdę jedynie doświadczenie i przebywanie nad danym akwenem daje prawidłową odpowiedź na pytania – czego użyć i jak łowić? Istnieje tak wiele różnych łowisk, zbiorników, jezior, iż podanie jednej, uniwersalnej recepty jest zwyczajnie niemożliwe. Niestety, łowienie nie jest takie proste.

Inna sprawa to fakt, że w dzisiejszych czasach niemal wszystko można znaleźć w Internecie, a zatem – w myśl popularnego powiedzenia – dla chcącego nic trudnego. Na przeróżnych forach bądź grupach dyskusyjnych jest tak dużo wskazówek (w tym wiele autentycznie celnych!), iż w oparciu o nie znacznie łatwiej odnieść sukces, niż miało to miejsce jeszcze parę lat temu. A jeśli to nie wystarcza, zawsze możesz oczywiście zagrać w golfa (śmiech).

Istnieje takie stare powiedzenie, że to nie sprzęt łowi, a człowiek. Niekiedy – przechadzając się nad brzegami naszych polskich wód – odnoszę wrażenie, iż nie wszyscy ową prawdę wyznają. Jak Ty to widzisz? Czy karpiowanie to dziś wciąż polowanie na karpia, czy też totalna „sprzętomania” połączona z kolekcjonerstwem?

Uspokoję Cię, tu na pewno wciąż chodzi o człowieka. Oczywiście, wspaniałą rzeczą jest teraz to, że mamy nowoczesną technologię, która może nam pomóc. Pamiętaj jednak, że wszystkie te rzeczy wciąż nie sprawią, iż ryba po prostu znajdzie się na Twoim haczyku. Nadal musisz umieścić przynętę we właściwej miejscówce o odpowiedniej porze, nadal musisz mieć odpowiednią zanętę, właściwy zestaw i wszystkie te inne rzeczy. Nie mam negatywnego stosunku do technologii i nowoczesnego sprzętu, bo weźmy na przykład mężczyznę lub kobietę, którzy lubią wędkować, ale mają rodzinę i tylko jeden dzień w miesiącu na łowienie. Jeśli potrafią zastosować jakąś nowinkę techniczną, która pomoże sprawniej umieścić przynętę we właściwym miejscu lub znaleźć rybę nieco szybciej, to świetnie!  Wciąż jednak muszą samodzielnie złowić rybę. I nie wymyślono jeszcze nic, co wyręczyłoby ich w tym zadaniu. Ciągle chodzi o człowieka i jego instynkt oraz podejmowanie właściwych decyzji. I nie sądzę, aby kiedykolwiek się to zmieniło. W końcu nie używamy sztucznej inteligencji, aby łowić ryby, nieprawdaż? Nadal używamy własnej inteligencji, a to zawsze będzie, jak sądzę, główną częścią wędkarskiej przygody.

Przeczytałem gdzieś, że swoją przygodę z karpiowaniem zaczynałeś w Colchester w Wielkiej Brytanii, na lokalnych żwirowniach. Nie wiem, jak wyglądają tamte zbiorniki, ale w Polsce wiele jest kapitalnych żwirowni, w których nierzadko pływają wielkie, stare karpie. Jak wspominasz tamte zasiadki? U nas łowienie w żwirowniach nie jest najprostszą sprawą i wymaga wiedzy oraz doświadczenia. Czy na Wyspach jest podobnie?

Wiesz, w gruncie rzeczy kraj nie ma znaczenia. Nie ważne, czy jesteś we Francji, Polsce, Ameryce, Anglii bądź Azerbejdżanie. To tylko jezioro lub inny zbiornik przed Tobą z rybami. Niezależnie od tego, czy jest to żwirownia czy glinianka – wszędzie są różne wyzwania. Pozostaje zrozumienie, jak zachowują się ryby, gdzie pływają i jak się żywią. No i odpowiednie wyeksponowanie przynęty. To naprawdę jest proste. Moje dzieciństwo było wspaniałe. Łowiłem na wielu różnych zbiornikach i między 12 a 16 rokiem życia szybko nabrałem wiedzy i doświadczenia. Faktycznie, nauczyłem się wtedy sporo o żwirowniach i o tym, jak na nich łowić. Oczywiście, przez następne trzydzieści lat stopniowo rozwijałem te umiejętności. Wiadomo, im częściej coś robisz, tym lepszym się w tym stajesz.

Jaki jest Twój stosunek to tak zwanych łowisk specjalnych? Polscy karpiarze od lat spierają się, czy okazy tam łowione powinny być traktowane na równi z rybami, które wyholowano w dzikich zbiornikach.

Uważam za dalece niemądre argumenty wędkarzy próbujących się porównywać. Zazwyczaj robią to, by zwyczajnie poczuć się lepszymi od innych. Kluczową rzeczą jest po prostu znajdować w tym wszystkim zadowolenie. Każdy ma prawo cieszyć się wędkarstwem – lubisz łowić ryby, super, pozwól robić to także innym. Jeśli dobrze się bawisz, jesteś szczęśliwy i odciąga cię to od codziennych zmartwień – o to właśnie chodzi. Co zaś inny wędkarz myśli o twoim połowie, to w ogóle nie ma znaczenia. Dla mnie ważne jest też to, że coraz więcej dzieci zaczyna łowić ryby, wszak to dzieciaki są przyszłością. I naprawdę, patrzmy na siebie i cieszmy się nasza pasją – to najważniejsze!

Czy masz swój ulubiony smak kulek proteinowych, bez których nie ruszasz nad wodę, niezależnie od tego, gdzie wędkujesz? Ja na przykład nie wyobrażam sobie pojechać na karpie bez scopexu. Nawet jeśli nie wykorzystam tych kulek, po prostu muszę je mieć w torbie, uwielbiam ten aromat… Jak to jest u Ciebie?

Przynęta zależy od akwenu, nad który się wybierasz. Lubię zabierać nad wodę sporą paletę smaków i aromatów. Od dziecka korzystałem z przynęt Mainline, ostatnio głównie łowię na produkty Cell. Nie jestem osobą, która jest szczególnie przywiązana do jednej przynęty, jakiegoś konkretnego zapachu. Wszędzie biorę mieszankę i używam produktu, który uznam za najbardziej słuszny w danej sytuacji.

Ok, poprosimy zatem na koniec o specjalne pozdrowienia dla Czytelników Karpmanii.

Po pierwsze dziękuję Wam za szczere zainteresowanie i Tobie Mariusz za pytania. Mam nadzieję, że udało mi się zainspirować Was, by jeszcze bardziej cieszyć się z połowów i złapać jeszcze więcej wspaniałych karpi. Jakikolwiek wpływ, jaki mam na to, jest dla mnie prawdziwym powodem do dumy. Jako zespół programu „Taaaki karp!” życzymy Wam powodzenia w połowach. I co ważniejsze, dużo zdrowia i szczęścia dla Was i Waszych rodzin.

shrinkToFit